Tuesday, June 26, 2012

chapter five

Tak jak myślałam, rano obudziły mnie krzyki dziewczyn. Jak to one zaczęły panikować, że przeszukały moją szafę i nie mam co na siebie włożyć. Ja nie kontaktowałam, więc zdołałam powiedzieć tylko, żeby wyszły, bo chcę się wyspać, na co one zwaliły mnie z łóżka.
-No już dobra. Niech Wam będzie. Ale wierzcie mi, że będę marudzić cały dzień.
-Nie będziesz marudzić, bo idziemy na zakupy. Dalej ubieraj się. Już!- nakazała mi Jo. Poszłam się ubrać. Założyłam..., włosy rozstawiłam rozpuszczone i po 10 minutach jadłam już śnidanie. Jo i Julie zastanawiały się co mamy kupić, ale ja byłam w zupełnie innym świecie. Cały czas myślałam jak będzie w sobotę. Okropnie się tego bałam. Nie wiedziałam, czy zdołam powiedzieć mu to co chciałam. Znając moje zdolności język odmówi mi posłuszeństwa. Chociaż znam Niall'a tyle czasu wiem, że teraz nie będzie tak jak kiedyś. On się zmienił, ja się zmieniłam. Wiem to, bo moja mama mi to ostatnio uświadomiła. Podczas kolejnej wieczornej rozmowy powiedziała, że mnie nie poznaje. Że przez te dwa lata strasznie spoważniałam. Nie myślałam o niczym, tylko o Niall'u. Taka była prawda. Nie radziłam sobie z tym. Wszystko mi o nim przypominało. Tak bardzo chciałam go zobaczyć, a teraz kiedy ma się to stać boję się. Tchórz ze mnie i tyle. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Zawsze byłam odważną dziewczyną, nie bojąco się zawierania nowych znajomości, a teraz mam w końcu porozmawiać z osobą, która jest dla wszystki, a ja wymiękam? Byłam na siebie wściekła. Żeby w końcu przestać o nim myśleć zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie przyjaciółek.
-Wiesz Jo. Mi to się wydaję, że gdyby ona poszła w piżamie on i tak powiedziałby, że jest piękna- zaśmiała się Julie. Blondynka odpowiedziała tym samym, a po chwili obie tarzały się ze śmiechu po podłodze. Chyba same nie wiedzą z czego się śmieją. I za to je kocham. Czują się u mnie jak we własnym domu. Nie raz grzabały mi w lodówce, szafkach, wyjadały wszystko mówiąc: " Mogę nie? A właściwie to już zjadłam". To się nazywa prawdziwa przyjaźń. Kiedy się już pozbierały wyszłyśmy z domu.
-Pat gdzie chcesz iść?- zapytała Jo, po chwili drogi.
-Ja? Nie wiem. Gdzieś gdzie są ładne ciuchy, chcę zrobić dobre wrażenie na Niall'u. Wiecie o co chodzi.
-Jaasne- przeciągneła Juli- to może chodźmy do tego sklepu na drugim końcu miasta. Mają tam naprawdę ładne sukienki- razem z Jo się zgodziłyśmy. Po 30 minuatch byłysmy na miejscu. Przymierzyłam chyba z 50 sukienek i w żadnej według dziewczyn nie było tego czegoś. Mi się podobały wszystkie, ale dzisiaj zdałam się tylko na nie. W końcu wybrały. Była naprawdę śliczna. Mocno żółta, sięgająca przed kolano, w pasie podkreślająca talie. Pasowała idealnie do moich rudych włosów. Do tego dobrały niebieskie szpilki, niebieską kopertówkę i różwnie niebieski żakiet. Nie wiem co one widziały w tym kolorze. Ja mogłam powiedzieć, że uwielbiam niebieski, bo właśnie w tym kolorze potrafiłam utonąć. Taki właśnie oczy miał Niall. Ale one? No cóż. Nikt nie wie o co im chodziło. Może poprostu to wszystko do siebie pasowało? Pewnie tak. Tylko później zdałam sobie sprawę, że ten rudy to kompletna porażka w tym zestawie. Ale cóż zrobić? Czasu nie cofnę, w jedenPrze dzień nie przefarbuję. Kiedy już za wszystko zapłaciłam wyszłyśmy z sklepu, ale poszłyśmy w kierunku przeciwnym niż powinnyśmy. Jo i Julie wyciągnęły mnie na lody. Tego mi brakowało. Nie spieszyłyśmy się z ich jedzeniem, bo podczas tego mogłyśmy w końcu poważnie porozmawiać.
-Patricia boi się tam iść?- zapytała po chwili namysłu Juli.
-Pewnie, że się boję. Wiem, że to głupie, ale nie wiem jak on zareaguję na mój widok. A jeszcze bardziej boję się, że gdy zdołam powiedzieć mu, ze go kocham to mnie wyśmieje.
-Napewno tego nie zrobi. Nie znasz Niall'a? On zawsze liczył się z uczuciami innych. Nigdy nie skrzywdził by nawet muchy, a co dopiero zranił w jakikolwiek sposób Ciebie. Tak jak mówiła jego mama on Cię kocha. Jestem tego w 200% pewna- odpowiedziała tym razem Jo.
-Przestańcie go w końcu tak koloryzować! Nie wiecie jaki on teraz jest! Wiem jaki był kiedyś, bo jeżeli jeszcze nie wiecie byliśmy jak rodzeństwo! Ale teraz napewno się zmienił. Dlaczego miałby wybrać mnie, skoro może mieć miliony dziewczyn?! A skąd wiecie, że już jakiejś nie ma?! Dla Waszej wiadomości on jest słwny na całym świecie!- zaczęłam na nie krzyczeć. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nagle przestałam wierzyć w to co one mówią. Tak jak powiedziałam, one nie wiedzą jaki jest teraz. Może naprawde ma już jakąś dziewczynę. Miliony o nim marzą, a on miałby wybrać właśnie mnie? Przyjaciółkę z podwórka? Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć- Wiecie co?! Nie pójdę tam w sobotę! Nie chcę! Po prostu nie chcę!  A wy sobie możecie mówić co chcecie! I tak Wam nie uwierzę- nadal krzyczałam, ale już nieco ciszej, żeby ludzie nie pomyśleli sobie niewiadomo czego. Oczywiście, że chciałam do niego iść i pewnie pójdę, ale chciałam też dać do zrozumienia dziewczynom, że w przeciwieństwie do nich nie widzę samych zalet w osobie, która mi się podoba. Dobrze wiem, że każdy człowiek ma wady i trzeba je zaakceptować, a nie koloryzować w opisie. Skończyłam jeść, wstałam od stolika i kierowałam się do domu. Nawet na nie nie czekałam. Chciałam iść sama, żeby to wszystko przemyśleć. Joanna i Julie chyba zrozumiały, bo krzyknęły tylko, że jak będę chciała już z nimi rozmawiać to mam zadzwonić. Takie osoby to istny skarb. Ale o tym już wspominałam. W drodze do domu zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam tak je zjeżdżając. Przecież one nie są niczemu winne. To ten mój głupi mózg podsuwa mi takie głupie pomysły. Nim się obejrzałam byłam już obok domu. Zauważyłam samochód mamy na podjeździe. No super, teraz to napewno będę miała spokój- pomyślałam i niepewnie przekroczyłam próg domu. O dziwo kiedy weszłam mama nie naskoczyła na mnie tylko powiedziała sucho cześć córciu i wróciła do swojego zajęcia. Nie miałam pojęcia o co jej chodziło, ale wolałam teraz w to nie wnikać. Szybko pomknęłam do swojego pokoju. Znowu wyciągnęłam nasze zdjęcia. Była to w pewnym sensie tradycja. Zawsze robiłam tak kiedy coś mnie dręczyło. Tym razem postanowiłam włączyć piosenki One Direction. Tak bardzo pragnęłam posłuchać głosu Niall'a. Podczas przeglądania tego wszystkiego w głowie miałam 1000 myśli. Jedna mówiła, żeby tam nie iść, druga kłociła się z ta pierwszą, żeby iść. W końcu postanowiłam, ze jednak pójdę. W końcu przez całe dwa lata czekałam na moment kiedy się z nim zobaczę, a teraz miałaby zaprzepaścić tę szansę? Nie. To nie było w moim stylu. Kiedy przejrzałam już wszystko wyciągnęłam telefon z torebki i zadzwoniłam najpierw do Jo. Musiałam ją przeprosić.
-Hej Jo. Przepraszam, że tak na Was naskoczyłam w tej kawiarni. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po porstu nie panowałam nad tym co robię. Przesadziłam wiem. Zrozumiem, jeśli jesteś na mnie zła- mówiłam cały czas nie dając dojść jej do słowa.
-Hej skarbie. Cieszę się, że zadzwniłaś. W pełni Cię rozumiem. Po prostu masz gorszy dzień, denerwujesz się tym wszystkim. To normalne. Dobrze wiesz, że nie jestem na Ciebie zła- mówiła Jo, a za chwilke usłyszłam krzyk Juli- Ja też nie jestem! Kocham Cię!- uśmiechnęłam się sama do siebie. Chwilkę jeszcze z nimi porozmawiałam, powiedziałam, że pójdę do niego w sobotę i się rozłączyłam. Skierowałam się w stronę schodów. Zeszłam na dół i znowu musiałam szukać mamy. W końcu znalazłam ją w siedzącą przed telewizorem, w starym spranym dresie i pudełkiem lodów czkoladowych w ręce. Zdziwiłam się, bo nigdy się tak nie zachowywała.
-Mamo co się stało? Jesteś jakaś dziwna.
-Co? Zdaję Ci się. Siadaj obok. Porozmawiajmy.
-Nie zdaję mi się. Mamo widzę wyraźnie, że coś Ci jest. Powiedz, albo będę męczyła Cię całą noc. Dobrz wiesz, że tak potrafię.
-No dobrze- westchnęła ciężko i zaczęła mówić- zdałam sobie sprawę, że kiedy już wyjaśnisz wszystko z Niall'em odwrócisz się ode mnie. Nie będziesz mnie potrzebować, bo będziesz miała jego. Pewnie niedługo się pobierzecie, a potem to już Cię wogóle nie zobaczę. Jest mi smutno- powiedziała i zrobiła minę biednego pieska.
-Mamo przecież dobrze wiesz, że naszych relacji nic nie zdoła popsuć. Zawsze będę Twoją małą córeczką. A z tym ślubem to bym się tak nie śpieszyła. Jeszcze nic nie wiadomo. A może już dla niego nie znaczę? Może nawet nie jestem już jego przyjaciółką? Nie wiem. To, że ja go kocham, nie znaczy, że on odwzajemnia uczucie.
-Patricia czy ty się dziecko słyszysz? Nic dla niego nie znaczysz? Gdyby tak było nie przylatywał by teraz, tylko dopiero za tydzień. Dziewczyno przestań się zamartwaić i zacznij myśleć, że już niedługo go zobaczysz. Nie cieszysz się z tego?
-Pewnie, że się cieszę, ale się boję. Dobra mamo zmieńmy temat, bo mam już dość na dzisiaj. Jak minął Ci dzień?
-Jak ja to kocham. Szybka zmiana tematu i koniec. Ale cóż. Już się przywyczaiłam. Minął mi tak jak zawsze. Nawał pracy, niewyrozumiały szef. Na szczęście moi znajomi pomagają. A właśnie. Dzisiaj przyjdzie do mnie pani Anne. Znając ją zostanie na noc. Mogłabyś iść do którejś z dziewczyn. Wiesz chciałybyśmy porozmawiać.
-Rozumiem. Wiesz co ja położe się poprostu wcześniej, i nie będę Wam przeszkadzać- wiem, że moja mama też chciała porozmawiać ze znajomą, więc nie będę się wtrącać. Poszłam do góry, położyłam się na łóżku, chciałam trochę pomyśleć, ale nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Nie wiem, która była godzina, ale dość wcześnie jak na mnie. Zresztą co się dziwić. Miałam dziś trudny dzień.

3 comments:

  1. Kocham Cię za te twoje rozdziały i za całą historyjkę, rozkręca się rozkręca, ja chcę więcej nie mogę się już doczekać.\
    Pozdrawiam oxoxoxox

    ReplyDelete
  2. Nie raz grzabały mi w lodówce, szafkach, wyjadały wszystko mówiąc: " Mogę nie? A właściwie to już zjadłam"

    ♥ ♥ ♥

    ReplyDelete