Wednesday, August 29, 2012

Epilogue

  PRZECZYTAJ PROSZĘ! 
No to mamy ewidentny koniec opowiadania. Jest mi z tego powodu trochę przykro, bo zżyłam się z nim i ciężko mi będzie siedzieć w domu z myślą, że nie muszę już napisać żadnego rozdziału na If you knew how much you mean. Chciałam Wam podziękować za ten cały czas spędzony razem, za te wszystkie komentarze, których z każdym rozdziałem było więcej i które naprawdę motywowały do pracy. Chciałabym podziękować każdemu z osobna, przytulić, powiedzieć jak wiele dla mnie zrobił, jednak no cóż. To nie wykonalne. Więc podziękuję wam tutaj, każdemu razem. Byliście dla mnie otuchą, czytają wasze komentarze, albo sprawdzając liczbę wejść po prostu uśmiechałam się sama do siebie. Wasze opinię były naprawdę cudowne. Dziękuję Wam za to. Mam nadzieję, że będziecie czytać moje drugie opowiadanie, które mam nadzieję rusy od pierwszego września. Jeszcze nic dokładnie nie wiem. To zależy od weny, od czasu i wielu innych rzeczy. Chciałam Was jeszcze prosić, żeby każdy czytelnik bloga dodał coś od siebie. Byłabym wdzięczna za ogólną ocenę bloga, jak i ten epilog. Dla Was to naprawdę kilka minut stukania w klawiaturę, ale dla piszącego opowiadania to wiele znaczy. Także jeszcze raz proszę, każdego kto czyta, zostaw po sobie ślad. No cóż. Chyba już więcej nie mam do dodania. W takim razie miłego czytania :) Pozdrawiam i do zobaczenia na nowym blogu: Dorota (@iloveniall_xoxo)
_____________________________________________________________________
*3 miesiące później*

Jesteśmy z Niall'em małżeństwem od 3 miesięcy. Jego stan kolejny raz się pogorszył. Teraz właściwie nie wstaję z łóżka. Nie ma już na nic siły. Nie chcę z nami rozmawiać. Zamknął się w sobie. Ja po nocach płaczę. Tak bardzo go kocham, tak bardzo nie chcę go stracić. Nie wiem jak sobie poradzę. Mimo, że mam oparcie w reszcie to nadal nie mogę przyjąć do wiadomości, że już niedługo nie będzie go z nami. Że być może nie zdąży zobaczyć swojego synka. Skąd to wiem? Kiedy byliśmy na ostatnich badaniach lekarze dali mu maksimum 2 tygodnie życia, a termin porodu jest dopiero za trzy. Chociaż co dzień obiecuję, że wytrzyma
jeszcze tę trochę sam powoli zaczyna wątpić. Jego ciało jest zmarnowane przez chorobę i leki.

*2 tygodnie później*

Mimo, że dziecko miało urodzić się za tydzień ono już chcę na świat. Kilka dni temu dostałam pierwsze skurczę. Od razu pojechaliśmy do szpitala, w którym zostałam już do dnia porodu. To dzisiaj. Dziś na świat przyjdzie nasz potomek. Niall Junior. Mój Niall jest wraz z nami choć słaby. Uparł się, że będzie przy porodzie.
Po 2 godzinach porodu na świat przyszedł nowy członek rodziny Horanów. Niall Junior Horan. Urodził się o 16.34. Waży 3,4 kilograma, a mierzy 52 centymetry. Jest śliczny. Oczy duże, niebieski tak jak jego tatuś. Nosek mały, zgrabny, chyba po mnie. Jednak najbardziej przypomina Nialler'a. Wiem, że kiedy podrośnie będzie wręcz jego kopią. Niall kiedy tylko go zobaczył popłakał się. Przytulił go mocno do piersi i trzymał w uścisku kiedy mały nie zaczął płakać, że chcę jeść. Wtedy na twarzy Horan'a pojawił się szeroki i szczery uśmiech. Uśmiech, który tak bardzo kochałam, i który widziałam po raz ostatni. Niall zemdlał. Próbowano go wybudzić, jednak to nic poskutkowało. Przewieziono go na salę operacyją. Spędził tam około 3 godzin. Potem lekarz wyszedł ze spuszczoną głową.
-Przykro mi, ale pan Horan przegrał walkę o życie. Zmarł 20 minut temu. Jego serce nie wytrzymało- niby kilka słów, jednak tak znaczących, że zawalił się mój cały świat. Niall'a już nie ma. Opuścił nas. Odszedł za zawsze. Już nigdy nie wróci, nie powie do mnie kotku, skarbie, nie wtulę się w niego kiedy będę tego potrzebowała. Nie będę mogła powierzyć mu mojej największej tajemnicy. Odszedł. Zostawił mnie oraz swojego synka. Na początku wszyscy starali się panować nad emocjami i smutkiem, jednak po chwili każdy zaniósł się donośmy szlochem. Przytuliłam się do Zayn'a. On jako jedyny oprócz Niall'a potrafił samą swą obecnością i uściskiem sprawić, że czułam się bezpiecznie. Gdyby była taka możliwość to z nim chciałabym spędzić resztę życia oraz wychować małą kopię mojego ukochanego. Jednak nie wiem czy on mnie chcę. Boję się z nim porozmawiać. Jestem pewna, że niedługo znajdzie miłość swojego życia, a dziewczyna, która nią będzie, będzie wielką szczęściarą.
Tkwiłam w uściku Malika bardzo długo. Powoli się uspakajałam, jednak łzy nadal mimowolnie napływały mi do oczu. Chłopak przysunął się bliżej i wyszeptał na ucho.
-Kocham Cię Patricia. Wiem, że pewnie nie odczuwasz tego samego, ale kocham Cię i zawsze będę przy Tobie- spojrzałam na chłopaka z odległości kilku centymetrów i spojrzałam głęboko w oczy. Dostrzegłam w nich ogromny smutek z nutką nadzieji, że może jednak odwazjemniam jego uczucie.
-Zayn, ja.. ja nie wiem co powiedzieć. Dobrze wiesz, że kocham Niall'a, jednak do Ciebie czuję coś więcej niż tylko przyjacielską miłość. Ja... ja muszę to wszystko przemyśleć- odpowiedziałam i ponownie wtuliłam się w chłopaka.
Kilka dni później mogłam już wyjść ze szpitala. Podjęłam też najważniejszą decyzję w moim życiu.
-Zayn? Możemy porozmawiać?- zapytałam. Ten skinął głową i odeszliśmy na bok.
-Posłuchaj. Ja również Cię kocham, może nie tak jak Niall'a, jednak kocham. Pomyślałam sobie.. oczywiście nie musisz się zgadzać, ale pomyślałam sobie czy.. czy chciałbyś wychować ze mną Niall'a Junior'a- spojrzałam mu prosto w tę cudowne czekoladowe oczy. Chłopak bez wachania odpowiedział.
-Oczywiście, że tak. To było moim marzeniem- wróciliśmy do reszty i oznajmiliśmy nasze postanowienie. Od razu po powrocie spakowałam swoje rzeczy i przeprowadziłam się do domu Zayn'a. Domu w którym zaczęło się moje inne życie z wspaniałym mężczyzną i kochanym synkiem u boku. Jednak nigdy nie zapomniałam Niall'a. On na zawsze pozostał w moim  sercu. Czasem kiedy przechodzę chwilowe załamanię idę na jego grób i  modlę się, a właściwie z nim rozmawiam. Wiem, że zawsze mnie wysłucha i nigdy nie opuści.

*10 lat później oczami Niall'a Junior'a Horan'a*

Od zawsze wiedziałem, że Zayn nie jest moim biologicznym ojcem. Wiedziałem, że mój ojciec nazywał się tak jak ja. Niall Horan. Mama opowiadała mi o nim bardzo dużo kiedy byłem mały jednak ja nie za bardzo rozumiałem. W końcu postanowiłem z nią o tym porozmawiać. Kiedy weszłem do jej sypialni siedziała na łóżku trzymając w ręku zdjęcie i pomimo gorzkich łez uśmiechała się. Usiadłem obok niej.
-Mamo, czy na tym zdjęciu jesteś ty i tata? Mój prawidzwy tata?- zapytem przyglądając się fotografi na której piękna, roześmiana dziewczyna siedziała na kolanach blondynowi. Oboje byli pięknie ubrani, jak z jakiegoś balu. Byli szczęśliwi.
-Tak- odpowiedziała- to twój tata, a mój mąż. Kiedy byłeś mały opowiadałam Ci o nim, jednak nic nie rozumiałeś. Czy teraz chcesz usłyszeć tę historię jeszcze raz?- zapytała, a ja skinąłem głową. Przytuliełem się do niej, a ona zaczęła opowiadać: Odwiedzałam właśnie moją dość daleką ciotkę w Dublinie...

Wednesday, August 22, 2012

chapter twenty-one


*3 miesiące później*
Jestem już po kolejnej wizycie kontrolnej u pani doktor. Nasz synek rozwiaja się bardzo dobrze, ciąże znoszę tak samo. Z Niall'em jest niestety coraz gorzej. Mimo, że przyjmuję bardzo mocne leki nie czuję się juą tak jak kiedyś. Nie jest już pełnym sił chłopakiem, którego marzenia właśnie się spełniają. Jest już coraz słabszy. Tak naprawdę nie wiadomo ile jeszcze mu życia zostało, dlatego wszyscy staramy się wykorzystać jak nalepiej ostatnie chwilę spędzone razem. Nikomu nie jest łatwo. Chłopcy musieli odwołać wiele koncertów, niedługo ogłoszą, że rozwiązują zespół, bo bez One Direction bez Niall'a Horan'a nigdy nie będzie już One Direction. Jednak mimo tego prawdziwi fani nadal ich wspierają w tych trudnych chwilach.
Właśnie trwają przygotowania do ślubu, który ma odbyć się już za dwa dni. Jestem szczęśliwa, że Niall chcę się ze mną ożenić. Nigdy, prze nigdy nie odmówiłabym oświadczyn z tak idealnym i kochanym człowiekiem jak ten. Mimo, że mój brzuch jest już dość duży wybrałam dla siebie idealną sukienkę. Taką jaką zawsze chciałam. Skromną z delikatnymi koronkami na dekolcie i u dołu. Nialler jeszcze jej nie widział i zobaczy dopiero w dniu ślubu, zresztą tak ja pozstałe 500 gości. No właśnie. 500 gości to strasznie dużo. Nie wiem jak zniosę ten stres. Ceremonia oraz przyjęcie odbędzie się na w Mullingar. Mieście, w którym wszystko się zaczęło. Mieście, która dla mnie jak i dla Niall'a znaczy naprawdę dużo. Mieście naszych rodzin. Mieście, gdzie się wychowaliśmy, gdzie się poznaliśmy, w końcu gdzie zaczęła się jakże wspaniała, ale i smutna historia.
*3 dni później*
Panna młoda zakłada właśnie swoją piękną suknie ślubną. Matka oraz druchny pomogają w makijażu, fryzurze oraz innym upiększeniu. W tym samym czasie pan młody wraz z przyjaciółmi stoi już na pod łukiem miłości, gdzie za chwilkę poślubi wybrankę swojego serca. Dziewczynę, która jest w jego życiu od zawsze i na zawsze zostanie. Kiedy zbliża się czas na pierwsze spotkanie od 24 godzin oboję się denerwują. Patrzy na nich ponad 500 ludzi, którzy uśmiechają się serdecznie, jednak w ich oczach idzie dostrzec ból. Tak samo jak w oczach Zayn'a. Mimo, że cieszy się ze szczęścia przyjaciół tak naprawdę w środku cierpi. Chłopak kocha Patricie od pierwszego spotkania. Nigdy jej tego nie wyznał, bo zwyczajnie bał się. Bał się tego, że zniszczy tak wspaniałą przyjaźń, która z czasem stała się silna i najwspanialsza na świecie.
Ostatnie minuty. Za chwilę w ogrodzie rozejdą się pierwsze dzwięki marszu weselnego. 3..2..1... To już. Panna młoda z ojcem Horan'a u boku zmierza w stronkę kochanka. Uśmiecha się do wszystkich, jednak jej wzrok cały czas jest utkwiony w Niall'u. Czuję w środku niesamowite uczucie. To ją sposród wielu tysięcy dziewczyn na świecie wybrał Niall. To ona była tą szczęściarą, która za chwilkę stanie na ślubnym kobiercu obok najwspanialszego mężczyzny. Jest już coraz bliżej. W końcu staję z ukochanym twarzą w twarz. Ojciec chłopaka delikatnie przekazuję rękę dziewczyny swojemy synowi, że po chwili usiąść obok żony i odbarzyć wspaniałym uśmiechem parę młodą. Ksiądz rozpoczyna ceremonię.
-Czy ty Niall'u Jamsi'e Horan'ie ślubujesz tej oto Patrici Johanson miłość, wierność oraz ucziwość małżeńską i to, że nie opuściesz jej aż do śmierci?- ksiądz patrzy na Horan'a, którzy zaptarzony w dziewczynę odpowiada.
-Nie- wszycy kręcom głową z niedowierzaniem, a do oczu dziewczyny napływają łzy. Chłopak niczym nie wruszony postanawia kontynuować.
-Nie ślubuje Ci miłości, wierności, ucziwości, ani tego, że nie opuszczę Cię aż do śmierci, gdyż to już masz zapewnione. Obiecuje Ci, że zawsze będę Cię kochał, będę czuwał nad Tobą jak i nad naszym nie narodzonym jeszcze synkiem, zawsze będę otaczał Cię opieką i wspierał w trudnych chwilach. Mimo, że nie będziesz mnie widziała zawsze będziesz czuła moją obecność. Zawsze będę przy Tobie i tych maluchu. Będę patrzył na was z szerokim uśmiechem na twarzy i powtarzał innym tam na górze, że jesteście moi. Tylko i wyłącznie moi, i że nikomu Was nie oddam- pochylił się i delikatnie ucałował brzuch dziewczyny. Lekko zmieszany kapłan przeszedł do dalszych czynności ceremonialnych.
-Czy ty Patricio Johanson ślubujesz temu oto Niall'owi James'owi Horan'owi miłość, wierność oraz uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz go aż do śmierci- wszyscy popatrzyli na dziewczynę oczekując jej odpowiedzi.
-Nie- Niall, któemu uśmiech nie schodził z twarzy pobladł, jednak czekał na dalszy rozwój sytuacji.
-Nie ślubuję Ci miłości, wierności, ucziwości, ani tego, ze nie opuszczę Cię aż do śmierci, gdyż to ślubowałam Ci już dawno. Obiecuję Ci, że mimo przeszkód jakie będzie stawiało nam życie pokonamy je razem. Obiecuję Ci, że nigdy Cię nie zapomnę, że zawsze będę Ci wierna, i że wychowam naszego synka na człowieka, który będzie dumny z tego kim był jego ojciec. Będę mu pokazywać twoje zdjęcia, w kółko puszczać występy , będę opowiadać mu o Tobie, będę przypominać, że tam na górze czeka na niego wspaniały tatuś, który kocha go całym sercem i zawsze nad nim czuwa. Obiecuję, że zawsze będę z Tobą rozmawiać oraz wierzyć, że czuwasz na nami. Kocham Cię Niall- dziewczyna popatrzyła blondynowi głęboko w oczy, żeby po chwili pocałować namiętnie swojego już oficjalnie męża. Tłum zaczął klaskać i cieszyć się, że wszystko skończyło się tak a nie inaczej. Po zaślubinach zaczęło się przyjęcie na podczas którego para młoda wymknęła się na chwilkę nad swój ulubiony staw, żeby pobyć w samotności.
-Patricia pamiętasz jak obiecałem, że kupię Ci kiedyś gwiazdę? Niestety nie dotrzymałem obiecnicy, ale wiedz, że to zawsze ja będę tą gwiazdą, która najjaśniej świeci tylko dla Ciebie- dziewczyna nie odpowiedziała. Wtuliła się w ramiona chłopaka, żeby po chwili usnąć w jego ramionach. Wtedy nie liczyło się nic. Nawet to, że kilka domów dalej trwa przyjęcie z okazji ich ślubu i pewnie goście już ich szukają. Była szczęśliwą osobą z tym jedynym u boku.
Obudziła się około godziny później nadal tkwiąc w uścisku chłopaka. Ten siedział nieruchomu i wpartywał się w ruchomą taflę wody. Obojgu było trudno.
-Niall kochanie, może wrócimy już do reszty? Napewno się o nas martwią- Patricia wyrwała blindyna z zamyśleń.
-Oczywiście. Pewnie chodzą i nas szukają- wstali powoli i bardzo wolnym krokiem kierowali się ku miejscu przyjęcia. Kiedy doszli przyjaciele od razu się na nich rzucili.
-Boże święty, gdzie wy byliście? Wszyscy się o Was martwili- powiedział Liam po czym przytulił oboje.
-Byliśmy się przejść. Potrzebowaliśmy chwili odpoczynku od tego wszystkiego- odpowiedział Nialler rozglądając się na boki- gdzie są moi rodzice?- zapytał po chwili Payne'a.
-O tam stoją- brunet wskazał palcem, a blondyn wraz z rudowłosą ruszyli w ich kierunku.
-Mamo, tato, dziekuję za to wszystko. Nawet nie wiecie jak Was kocham. Proszę zaopiekujcie się Patricią i Niall'em Junior'em kiedy mnie już nie będzie. Obiecacie mi to?
-Oczywiście, że się zaopiekujemy. W końcu to będzie nasz wnuk, a to nasza synowa- pani Maura przytuliła płaczącą dziewczynę, a Niall wtulił się w ojca.
-Kocham Was- wyszeptał kiedy już odchodzili. Poszli w kierunku matki Patrici.
-Przepraszam, za moje zachowanie. Przepraszam, że musiałem zranić pani córkę. Jeśli nidgy mi pani tego nie wybaczy zrozumiem. Przysięgam jednak, że zawsze będę nad nią czuwał.
-Skarbie ja się na Ciebie nie gniewam, nie gniewałam i nigdy nie będę. Ty nie zniszczyłeś jej życia. Ty ją wróciłeś do życia. Kiedy Ciebie nie było ona płakała, zamykała się w swoim pokoju, nie chciała z nikim rozmawiać. Zamknęła się w sobie, ale ty to naprawiłeś. Kocham Cię Niall. Kocham jak własnego syna- po tych słowach była kolejną osobą, która przytuliła młodą parę.
Niall wraz z Patricią skierowali się ku przyjaciołom. Chcieli porozmawiać z nimi jak za starych dobrych czasów.
-No stary. Ta twoja przysięga była naprawdę niezła. Już myślałem, że powiesz, że masz inną- zaczął śmiać się Styles, klepiąc Niall'a po ramieniu.
-Coś ty! W życiu bym tego nie zrobił. Chciałem być oryginalny- uśmiechnął się szczerze i pocałował swą żonę.
____________________________________________________________________
No i tym sposobem dobiegliśmy do końca opowiadania. to ostatni rozdział na tym blogu. po 15 komentarzach (które mam nadzieję uda mi się zdobyć) pojawi się epilog. po epilogu dodam jeszcze krótką notkę przeznaczoną na wyniki ankiet oraz nowe opowiadanie. już więcej nie zanudzam. przy epilogu się rozpiszę także przygotujcie się na to :)

Friday, August 17, 2012

chapter twenty


Następnego dnia mogłam już wyjść ze szpitala. Tak samo jak Harry i Jo. Chodź dziewczyna miała nogę i rękę w gipsie lekarze zgodzili się ją wypisać, bo uważali, że świetnie sobie poradzi. Wszyscy się z tego ucieszyli. Pozbieraliśmy wszystkie nasze rzeczy, których przez te kilka dni trochę nie uzbierało i ruszyliśmy do domu chłopców. Rodzice Jo wraz z moją mamą wrócili do Mullingar, a my zostaliśmy pod opieką rodziców Harry'ego. Ze względu na gips przyjaciółki i moją ciąże nie mogliśmy zbytnio balować, więc cały czas siedzieliśmy w spokoju rozmawiając i śmiejąc się jak prawdziwi przyjaciele. Zayn nie wrócił z nami do domu. Nie wiemy co się z nim dzieję, gdzie jest, dlaczego tak się zachowuję. Kompletnie nic. Nie obiera telefonów, nie odpowiada na sms-y. Tak jakby zupełnie się rozpłynął. Próbowaliśmy dodzwonić się do jego rodziców, jednak nikt nie odbierał. Postanowiliśmy dać mu w końcu spokój. Jest dorosły i wie co robi. Jednak widać było, że każdy pochłonięty jest jego zaginięciem.
*3 miesiące później*
W końcu nadszedł dzień mojej wizyty u lekarza. Dziś mielismy dowiedzieć się jaką płeć będzie miało dziecko i jak nadamy mu na imię. Choć były różne propozycje, ja wybrałam, że dziewczynka będzie Julia, a chłopiec Niall Junior. Tak jak wcześniej ustaliłam z Horan'em.
-Kochanie denerwujesz się?- zapytał Niall, kiedy siedzieliśmy w kolejce do gabinetu.
-Troszkę. Boję się, czy dziecko dobrze się rozwija. Czy wszystko gra- odpowiedziałam, pogładziłam ręką mój już widoczny brzuch i wtuliłam w chłopaka. Po chwili z gabinetu wyszła pani doktor i gestem ręki zaprosiła nas do środka. Tak jak podczas pierwszej wizyty zadała kilka pytań, a później kazała się przygotować do badania. Położyłam się na fotelu. Pani doktor na małym ekraniku sprawdzała stan dzieciątka.
-Będziecie mieli państwo synka. Rozwija się bardzo dobrze i nie ma żadnych komplikacji- kiedy Niall usłyszał synek na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech. Odwzajemniłam go, a później wróciłam do słuchania lekarki.
-Nie chcę być wścibska, ale czy mogę wiedzieć ile macie lat?- zapytała wypisując jakiś papierek.
-19. Oboje mamy po 19 lat- odpowiedział jej Horan, który ciągle zapatrzony był w zdjęcia USG.
-Gratulację- pani doktor się uśmiechnęła i podała mi jakąś kartkę- następna kontrola nie znów za 3 miesiące. Gdyby coś się działo proszę przyjść wcześniej.
-Dobrze. Dziekujemy. Do widzenia- opowiedzieliśmy chórem i wszyliśmy z gabinetu. Niall uśmiech nie schodził z twarzy. Teraz szedł trzymając mnie za rękę i wpatrywał się w mój brzuch co jakiś czas powtarzając: Tam rozwija się nasz synek. Widok był wspaniały. Po drodze do domu usiedliśmy na jednej z ławeczek.
-W takim razie będziemy mieli małego Niall'a Junior'a- powiedziałam i pocałowałam chłopaka delikatnie w usta.
-O taak! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ja się z tego cieszę. Kocham Cię Patricia. Kochałem od zawsze i kochać zawsze będę. Będę kochać Was obu- pocałował mój brzuch.
-Ja Ciebie też kocham Nialler.
-Skarbie..
-Yhym?- zapytałam patrząc mu w oczy, w których dostrzegłam smutek.
-Obiecaj mi, że wychowasz naszego synka na dobrego człowieka i nie dasz mu zapomnieć o mnie. Proszę obiecaj mi to- do jego oczu powoli napływały łzy. Mi też zaczęły.
-Niall o czym ty...
-Kilka dni temu byłem u lekarza. Okazało się, że mam raka. Nic się z tym już nie da zrobić. Ja umrę. Umrę już niedługo. Mam nadzieję, że zdąże jeszcze zobaczyć naszego synka. Nie chciałem Ci nic mówić, bo nie chciałem Cię na zapas martwić kiedy nic nie było wiadome. Ale teraz jestem tego pewny na 100%. Wczoraj przyszły wyniki z laboratorium. To zaawnsowany poziom. Nic już nie pomoże. Obiecaj mi, że powiesz o mnie naszemu synkowi- mówiąc to łzy z jego oczu leciały ciurkiem. Ja siedziałam w szoku. Nie mogłam się ruszyć.
-Niall ty nie możesz umrzeć rozumiesz?! Wychowasz to dziecko ze mną! Nie możesz mnie teraz zostawić! Już raz mnie zostawiłeś, a kiedy Cię odnalazłam znów chcesz odejść?! Niall nie możesz! Nie rób mi tego błagam!- krzyczałam na niego bijąc go w pierś. Później gwałtownie wstałam z ławki i uciekłam. Pobiegłam w stronę domu. Chłopak ruszył za mną, jednak został zatrzymany przez fanki. Próbował je zbyć, jednak ja schowałam się w ciemnej uliczce i pobiegłam dalej. Kiedy byłam już w mieszkaniu wszyscy siedzieli na kanapie w pokoju oglądają film. Zauważyłam tam nawet Zayn'a. Nie zważając na niego zaczęłam krzyczeć.
-Wy wiedzieliście o tym tak?! Wiedzieliście, że on umrzę?! Że on mnie zostawi?! Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?! Dlaczego czekaliście z tym tak długo?! Nie nawidzę Was rozumiecie?! Nie nawidzę!- pobiegłam schodami na górę i wbiegłam do pierwszego lepszego pokoju. Schowałam głowę w poduszkę i zaniosłam się głośnym płaczem. Po chwili usłyszałam kroki i pukanie do drzwi.,
-Nie chcę Was znać! Odejdźcie stąd! Wy wiedzieliście, że on umrze! Wiedzieliście!- zaczęłam krzyczeć i płakać jeszcze mocniej. Wtedy ktoś zapukał ostro w drzwi.
-Patricia wpuść mnie do pokoju! To w końcu mój pokój! Wpuść mnie do jasnej cholery- przez płacz nie mogłam rozpoznać głosu. Podeszłam do drzwi i lekko uchyliłam. Za nimi stał Zayn, a obok niego Niall. Malik miał grobową minę, natomiast Horan był zalany łzami. Trzasnęłam drzwiami i usiadłam pod nimi na podłodze.
-Patricia do cholery wpuść mnie, bo inaczej wyważe drzwi- tym razem postanowiłam wpuścić samego Zayn'a. Kiedy otworzyłam drzwi Niall'a już nie było. Pociągnęłam mulata za rękę, wepchłam do środka, zamnkęłam drzwi na klucz.
-Bierz co musisz i zostaw mnie w spokoju- wysyczałam starając się powstrzymywać łzy.
-Nie! Tak nie może być! Teraz masz zamiar siedzieć w tym cholernym pokoju i ryczeć?! Teraz kiedy Niall najbardziej Cię potrzebuję?! Wiem, że byliśmy głupi czekając z tą wiadomością tak długo, ale zrozum, że nie chcieliśmy Cię martwić na zapas! Dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?! Dlaczego jesteś tak cholerną egoistką?! Myślisz, że nas to nie boli?! Pomyślałaś co będzie z nami?! Jak my sobie poradzimy?! Nie jesteś sama na tym świecie, a Niall nie jest tylko twój! Rozumiem, że jest dla Ciebie najważniejszy, ale w takich sytuacjach trzeba też myśleć o innych!- podeszłam do niego i zwyczajnie wtuliłam w ramiona. Chłopak miał rację. Byłam cholerną egoistką. Niestety fakt, że się do tego przyznałam nie zmieni nic. Niall umrze. Zostawi mnie i dziecko. Ta myśl nadal do mnie nie dochodziła. Malik zaprowadził mnie do łazienki, gdzie doprowadziłam się do stanu, w którym mogli mnie wszyscy zobaczyć, a później wróciłam z nim do salonu. Niall siedział na kanapie wciąż wylewając hektolitry łez, a obok niego Liam, Louis, Harry, Jo i Julie. Podeszłam do chłopaka i mocno się do niego przytuliłam. W tym momencie chciałam aby czas się zatrzymał. Abyśmy już zawsze moglibyć razem.
-Patricia kocham Cię skarbie. Proszę ułóż sobie życie po mojej śmierci. Znajdź sobie wspaniałego chłopaka, który nigdy Cię nie opuści. Wychowajce razem naszego wspaniałego synka. Proszę zrób to dla mnie.
-Niall nie mogę Ci tego obiecać. Nikogo nie pokocham tak jak Ciebie. Z nikim nie będzie mi tak dobrze. Nie mogę Ci obiecać, że ułożę sobie życie i o Tobie zapomnę, bo tak nie będzie nigdy. Nigdy o Tobie nie zapomne. Na zawsze będziesz w mojej i nie tylko mojej pamięci. Będziesz w pamięci nas wszystkich. Zawsze będziesz naszym słodkim Irlandczykiem, który tak bardzo kocha śpiewać. Zawsze będziesz moim przyjacielem, z którym czułam się najlepiej w każdej sytuacji. Zawsze będziesz wspaniałym kumplem chłopaków. Zawsze będziesz ulubionym chłopakiem twoich fanów. Ale przede wszystkim zawsze będziesz moim najwspanialszym, najukochańszym chłopakiem i ojcem Niall'a Junior'a.
-A ty zawsze będziesz dla mnie najważniejszą osobą pod słońcem. Kimś, dla kogo budziłem się codzień rano z myślą, że dzień spędzony z Tobą będzie jeszcze lepszy od poprzedniego. Zawsze będziesz wspaniałą przyjaciółką, która wspiera w trudnych chwilach. Zawsze będziesz moją najukochańszą dziewczyną i matką mojego synka. A przede wszystkim zawsze będziesz moją żoną- powiedział to i wyciągnął z kieszeni spodni małe czerwone pudełeczko- Patricio Johannson, czy chcesz jeszcze przed moją śmiercią zawrzeć ze mną związek małżeński?- zapytał klękając przedemną i czkekając na jakąkolwiek odpowiedzieć.
-Oczywiście, że tak- Niall włożył mi pierścionek na palec, po czym mocno przytulił. Wszyscy mimo takiego przebiegu wydarzeń zaczęli klaskać i nas przytulać.
_______________________________________________________________________________
Jak zapewne wywnioskowaliście z treści rozdziału powoli dobiegamy do końca opowiadania. Z jednej strony jest mi przykro, to wszystko zakończyć, jednak z drugiej cieszę się, że to koniec. Długo już bym tego nie pociągła, bo wszystko było by nudne jak flaki z olejem. Ale obiecuję, że po zakończeniu If you knew how much you mean to me zaczynam pisać nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że wyda Wam się równie ciekawe jak to. Nie wiem jeszcze jakiej będzie treści. Zastanawiam się na bromancem typu Larry, Ziall itd. jednak ostatnie zdanie należy do Was. Z prawej strony pojawiła się ankieta, w której możecie głosować na typ kolejnego opowiadania. Liczę na Was♥ No to chyba wszystko co chciałam napisać. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was treścią tego rozdziału. Miłego czytania i komentowania xd Kolejny rozdział tym razem po 15 komentarzach.

Tuesday, August 14, 2012

chapter nineteen


W ciągu niecałych dwóch godzin przez salę Harry'ego i Jo przwijało się wielu lekarzy. My wszyscy siedzieliśmy w ciszy patrząc się na sufity lub na ściany. W końcu doktor wyszedł z sali.
-Pani Miles wybudziła się ze śpiączki, jednak jej stan jest bardzo poważny. Proszę nie wchodzić do sali. Nawet rodzice- po tych słowach wszyscy się załali. A rodzice Jo chyba najbardziej. Wyobrażacie sobie co oni musieli czuć? Ich córka w końcu się wybudziła ze śpiączki, jest w bardzo ciężkim stanie, a oni nawet nie mogą jej zobaczyć. Z całego serce im współczułam. Zresztą tak jak każdy. Chociaż próbowali udawać, że wszystko jest okej nie wychodziło im to. Każdy widział jak cierpią. Nie wiedziałam co zrobić, żeby ich trochę pocieszyć. Pomyślałam, że mogłabym powiedzieć wszystkim o ciąży, jedak później zrezygnowałam. Usiadłam z powrotem obok Nialler'a, wtuliłam się w jego ramiona i po chwili zmęczona usnęłam. Nie spałam jednak za długo, gdyż ktoś zaczął szaprać mnie za ramię. Otworzyłam oczy, a nademną stał uśmiechnięty Niall.
-Co się stało?- zapytałam zdezoriętowana.
-Stan Jo się ustabilizował! Możemy ją i Harry'ego odwiedzić jednak tylko po dwie osoby. Narazie są jej rodzice- zerwałam się na równe nogi. Czekaliśmy aż każdy przywita się z Harry'm i Johanną. Najpier weszli rodzice dziewczyny, później mama i ojczym Styles, Lou i Julie, Zayn i Liam, no i w końcu przyszła pora na nas. Przekroczyliśmy próg sali i czuliśmy na sobie spojrzenia dwóch osób. Harry'ego i Jo. Niall poszedł porozmawiać z chłopakiem, który był w lepszym stanie, a ja usiadłam obok przyjaciółki.
-I jak się czujesz kochana?- zapytałam kładąc delikatnie moją rękę na niej, bojąc się, że samym dotykiem mogę zrobić jej krzywdę.
-Już coraz lepiej, ale wszystko mnie boli. Nie pamiętam co się wydarzyło. Pamiętam tylko jak wsiadaliśmy do samolotu, lecieliśmy, mieliśmy lądować, a potem nic. Film mi się urwał. Nie wiem co się wydarzyło, nie wiem czemu tu jestem- mówiła dziewczyna płacząc.
-Mieliście wypadek. Samolot, któym lecieliście się robił,  na szczęście wszyscy przeżyli. Harry niczego Ci nie mówił?
-Nie. On tylko patrzy na mnie ze smutkiem w oczach, jednak z uśmiechem na twarzy. Nie wiem dlaczego się nie odzywa.
-On obwinia się za to wszystko. Mówi, że to jego wina, bo upierał się, żeby lecieć do jego rodziców. Oczywiście wszyscy wiemy, że to nie prawda. Tak musiało się potoczyć- odpowiedziałam i lekko przytuliłam przyjaciółkę. Chwilkę porozmawiałyśmy o tym jak było w Londynie, a później doszedł Nialler. Zostawiłam ich samych, a sama podeszłam do Harry'ego. Zadałamu mu to samo pytanie co przyjaciółce, czyli jak się czuję. Odpowiedział, że o wiele lepiej niż wczoraj.
-Harry, dlaczego nie odzywasz się do Jo?
-Nie umiem. Nie po tym co zrobiłem.
-Ale ty nic nie zrobiłeś nie rozumiesz? Ten wypadek to nie była twoja wina. Tak musiało być. Zrozum to wreszcie i odezwij się do jasnej cholery do Johanny!- krzyknęłam na niego, bo mnie lekko zdenerwował. To, że myśli, że to on spowodował wypadek nie znaczy, że nie musi odzywać się do kompletnie rozkojarzonej ukochanej.
-A może ty już nic do niej nie czujesz co?- zapytałam, kiedy nie odpowiadał na pierwsze zadane pytanie.
-Co?! Ja ją kocham nie rozumiesz?! I martwię się o nią. Przesuń się- odsunęłam się od łóżka i gestem wskazałam, że Horan ma zrobić to samo. Oboje czekaliśmy na rekacje Styles'a. Powoli wstał z łóżka, wyjął coś z szafki i przy pomocy Nialler'a podszedł do dziewczyny. Uklęknął na kolana, wyjął zza siebie czerowne pudełko i otworzył.
-Johanno Miles, wiem, że znamy się od niedawna, ale kocham Cię jak nikogo innego. Jesteś dla mnie najważniejsza i zawsze będziesz. Chciałem to zrobić u rodziców, ale wyszło jak wyszło. Więc czy... czy wyjdziesz za mnie?- zapytał po cichu. Jo się rozpłakała i skinęła głową co miało oznaczać tak. Chłopak wsunął jej pierścionek na palec i mocno przytulił. Razem z Nialler'em zaczęliśmy bić głośne brawo, a po chwili do sali wpadła reszta, która siedziała na korytarzu.
-Co się stało?- zapytał wystraszony Liam.
-Harry oświadczył się Jo!- krzyczałam, a po chwili wszyscy się dołączyli. Jestem pewna, że było nas słychać na trzech innych oddziałach. Każdy cieszył się z zaręczyn. W końcu to było coś niesamowitego. Niejeden chłopak, po takim wypadku zostawił by dziewczynę, nie chciał by jej znać, zerwał by z nią kontakty, ale Harry, Harry Styles, łamacz serc wielu nastolatek nie zrobił tak. Harry Styles oświadczył się dziewczynie, którą kocha. Teraz byłam pewna, że moja przyjaciółka dokonała idealnego wyboru najpierw godząc się, aby zostli parą, a teraz przyjmując zaręczyny, Ten chłopak nigdy jej nie zostawi, nie opuści i nie zdradzi. Jestem tego pewna. Zresztą tak jak wszyscy. Kiedy trochę się uspokoiliśmy za prośbą lekarzy postanowiłam, że powiem im o ciąży.
-Kochani.. musimy Wam z Niall'em coś powiedzieć...- mówić to spojrzałam na Horan'a i dostrzegłam moją ukochaną iskierkę.
-Bo my.. znaczy bo ja...
-PATRICIA JEST W CIĄŻY! BĘDĘ OJCEM!- wykrzyczał Niall nie dając mi dokończyć.
-No właśnie- odpowiedziałam cicho. Tak, żeby nikt mnie nie słyszał. Najpierw wszyscy stali osłupieni, jednak po chwili powrócili do rzeczywistości.
-Ty. w. ciąży?- zapytał bardzo powoli Zayn.
-Tak- odpowiedziałam łapiąc się za mały jeszcze brzuch. Chłopak spjrzał ze wściekłością na Niall'a, który niczego nie dostrzegł, a po chwili wybiegł z sali trzaskając drzwiami.
-A temu co odbiło?- zapytał mnie Louis, przy okazji gratulowania.
-Nie wiem. Ostatnio zachowuję się w stosunku do mnie jakoś dziwnie. Jakby był nie nie wiem.. zazdrosny?- zapytałam samą siebie.
-Pat, a może on się w Tobie zakochał? Może dlatego tak się zachował, bo zdał sobie sprawę, że skoro będzieci mieli dziecko nigdy z Tobą nie będzie?- pytał Tommo, a ja próbowałam sobie ułożyć jego słowa w głowie. Niestety nie udało mi się to, bo po chwili zemdlałam. Tak mi przynajmniej powiedzieli. Złapał mnie Lou, który stał obok mnie. Przenieśli mnie na oddział położniczy. Kiedy się obudziłam przy łóżku siedział zapłakany Niall, który cały czas powtarzał: Patricia nie odchodź, nie zostawaij mnie. Błagam. Co ja bez Ciebie zrobię? Mamy dziecko. Patricia błagam nie ochodź- na koniec zanosił się jeszcze większym szlochem. Nie chcąc nic mówić, ścisnęłam jego dłóń na znak, ze się obudziłam. Wtedy on wstał jak oparzony.
-Patricia?! Boże kochanie jak ja się cieszę, że się obudziłaś! Wiesz jakiego stracha napędziłaś nam wszystkim?!
-A właściwie gdzie są wszyscy?- zignororwałam jego słowa.
-Siedzą na korytarzu i pocieszają twoją mamę.
-Co?! Moja mama tu jest?! I one wie o ciąży?!- myślałam, że się przesłyszałam.
-Tak. Ale spokojnie. Bardzo się z tego ucieszyła.
-Zawołaj ją. Zawołaj proszę- Horan wyszedł, a po chwli do sali weszła zapłakana mama.
-Mamo przepraszam. Ja nie chciałam. To nie miało tak wyglądać- mówiłam płacząc. Wiedziałam, że ona zawsze mnie przed tym ostrzegała, a ja i tak jej nie poszłuchałam.
-Skarbie. Shh.. nie płacz. Nie masz za co przepraszać. Stało się jak stało i musimy żyć dalej. A tak właściwie to będę babcią- w jej głosie szło usłyszeć radość. Kiedy to powiedziała ta bezprawnie mną ogarnęła. Wtuliłam się w najukochańszą na świecie mamę i powiedziałam po cichu: A ja będę mamą. Mam nadzieję, ze tak wspaniałą jak ty.
_______________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Ale wróciłam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję że się spodoba. Po 10 kolejny <3

Wednesday, August 8, 2012

chapter eighteen

Rano koło godziny 9.00 obudził mnie dzwonek telefonu. Modliłam się, żeby w końcu przestał dzownić, jednak on zaczął "krzyczeć" coraz głośniej. Niechętnie podniosłam głowę z poszuki i ręką przejachałam po stoliku w poszukiwaniu urządzenia. Spojrzałam na ekran, na którym widniał nie znany mi numer. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?- odezwałam się jeszcze zaspana.
-Patricia?! Tu Zayn. Gdzie wy jesteście?- zapytał zdenerwowany.
-W Paryżu. A czemu? Coś się stało?
-Stało. Harry i Jo mieli wypadek. Samolot, którym lecieli do rodziców Harry'ego zaczął się palić, a potem się robił. Na szczęście przeżyli, ale oboję są w ciężkim stanie w szpitalu w Londynie. Przylatujcie szybko! Błagam Was- krzyczał do telefonu cały zapłakany.
-Niedługo będziemy- to jedyne słowa, które zdołałam teraz wypowiedzieć. Zerwałam się z łóżka jak oparzona, budząc przy okazji Niall'a.
-Kochanie co się stało?
-Harry i Jo mieli wypadek! Samolot się rozbił! Są w ciężkim stanie! Leżą w szpitalu w Londynie! Musimy tam jak najszybciej lecieć!- krzyczałam ubierając się w pośpiechu i jednocześnie pakując wszystkie pozostałe rzeczy do torby. Niall wstał równie szybko jak ja i zrobił tak samo. Po chwili jechaliśmy już taksówką na lotnisko. Kupiliśmy dwa bilety na najbliższy lot do Londynu, który był naprawdę szybko. W pośpiechu odbyliśmy odprawę, żeby po chwili siedzieć cholernie zdenerowani w samolocie. Lot dłużył się niemiłosiernie. Kiedy w końcu znaleźliśmy się w upragionym miejscu niemał natychmiast ruszyliśmy do szpitala, w którym leżeli nasi przyjaciele. Weszliśmy do budynku, a pielęgniarka skierowała nas na 2 piętro. Na korytarzu siedzieli wszyscy członkowie 1D, Julie, rodzice Hazzy, oraz rodzice Jo. Każdy był smutny i strasznie przybity.
-Co z nimi? Wybudzili się już?- zapytałam Liam'a, czując jak łzy napływają mi do oczu. Chłopak pokiwał głową, że nie. Razem z Niall'em usiedliśmy obok mamy Joanny. Starałam się ją jakoś pocieszyć.
-To wszystko przeze mnie. To ja pozwoliłam jej lecieć tym samolotem. Jako matka powinnam być bardziej odpowiedzialna- mówił łkając cicho.
-To wcale nie jest pani wina. To nie jest niczyja wina. Widocznie los tak chciał- starałam się ją pocieszyć jak tylko mogłam, choć sama byłam strasznie przejęta. Siedzieliśmy w ciszy jakieś półtorej godziny, aż w końcu z sali wyszedł lekarz.
-Państwo wszyscy do pana Harry'ego Style'a i Johanny Miles?- zapytał lustrując każdego wzrokiem. Odpowiedzieliśmy chórkiem tak na co on odparł.
-Proszę wchodzić pojedynczo i tylko na chwilkę. Pan Styles i pani Miles powinni niedługo się wybudzać. Ich stan jest stabilny, co wcale nie oznacza, że może im się pogorszyć- poszłuchaliśmy lekarza. Jako pierwsi weszli rodzice Jo, później matka i ojczym Harry'ego, a potem kolejno Liam, Louis (który siedział chyba najdłużej), Juli, Zayn, Niall i na końcu ja. Ze smutkiem patrzyłam na podrapane i częściowo zabandażowane ciała przyjaciół, a łzy mimowolnie napływały mi do oczu. Dlaczego akurat teraz? Teraz, kiedy wszystko zaczęło się tak naprawdę układać? Dlaczego oni?- zadawałam te pytania sama sobie, głupio czekając na odpowiedź z góry. Niestety nie doczekałam się jej. Kiedy powoli szłam w kierunku drzwi wyjściowych usłyszałam ciche wołanie zza pleców. Odwróciłam się szybko i zorętowałam, że Harry wybudził się ze śpicząki. Podeszłam do niego powoli.
-Jak się czujesz?- zadałam mu pytanie, jednak po chwili skarciłam się za nie w myślach. Jak on może się czuć?
-Szczerze mówiąc to fatalnie, ale cieszę się, że jeszcze żyje. A co z Jo?- zapytał szybko. Odsunęłam się lekko na bok, pokazując mu dziewczynę  w gorszym stanie niż on.
-To wszystko moja wina. To ja chciałem lecieć do rodziców. Chciałem, żeby ich poznała. To wszystko przeze mnie- mówił zalewając się łzami.
-Harry przestań się obwiniać. To nie jest niczyja wina. Los tak chciał- na chwilkę się zamyśliłam- ja już pójdę. Zawołam lekarza, żeby z Tobą porozmawiał- pocałowałam go delkatnie w policzek, bojąc się, że zrobię mu krzywdę i pośpiesznie wyszłam z sali. Nie zważając na nikogo pobiegłam po lekarza. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich, którzy czekali pod salą. Kiedy po chwili wróciłam zaczęło sypać mnóstwo pytań. Zignorowałam wszystkich.
-Uspokujcie się wszyscy! Harry się wybudził i czuję się bardzo dobrze. No może poza tym, że obwinia się za całe to zdarzenie. Z Jo jest trochę gorzej, jednak ja wierzę, że wyjdą z  tego cali i zdrowi tylko z niemiłymi wspomnieniami- powiedziałam i przytuliłam się do każdego pokolei. W końcu doszłam do Nialler'a i w jego uścisku pozostałam aż do wieczora.
                                                                       ~~~
Rano obudziłam się wtulona w Horan'a. Niepewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam i stwierdziłam, że nadal jesteśmy w szpitalu. Nie chcąc budzić Niall'a obejrzałam się, żeby zobaczyć kto jeszcze z nami jest. Okazało się, że zostali wszyscy. Rodzice Jo spali wtuleni w siebie na przeciwko nasz, obok rodzice Harry'ego. Z mojej prawej strony Zayn przytulony do Liam'a, a z lewej Julie spiąca na kolanach Louis'a. Wiedząc, że po przebudzeniu wszyscy będą głodni szturchnęłam lekko Niall'a.
-Niall, chodźmy po coś do jedzenia. Jak się obudzą będą głodni- chłopak się zgodził. Ruszyliśmy w stronę szpitalnego bufetu. Zamówiliśmy frytki dla każdego i czekając na jedzenie zaczęliśmy rozmawiać.
-Jak myślisz Pat, kiedy Jo się wybudzi?- zapytał Nialler.
-Myślę, że już niedługo. Ma trochę poważniejsze obrażenia niż Harry, jednak jest silną dziewczyną- uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam rozmyślać nas tym wszystkim.
-Pat.. eee.. bo ten.. wiesz, że musimy iść do lekarza nie? Może pójdziemy dzisiaj, bo skoro jesteśmy już tutaj to co zaszkodzi. Co ty na to?- tym pytaniem zbił mnie kompletnie z tropu. Całkiem zapomniałam o tym, że być może jestem w ciąży.
-Umm.. no właściwie nic by się nie stało- odpowiedziałam szybko, żeby po chwili wstać i iść pomóc kelnerowi z jedzeniem. Niall zapłacił i wróciliśmy do reszty. Nikt już nie spał, jednak nadal siedzieli w takim samych pozycjach jak ich zostawiliśmy.
-Kochanie przynieśliśmy Wam frytki. Wiem, że to mało, jednak nic pożytecznego tam nie mieli- powiedziałam rozdzając pudełeczka z jedzeniem. Wszyscy podziękowali uśmiechem i już po chwili zajadali się frytkami. Spojrzałam na drzwi sali, w których pojawił się nagle lekarz.
-Panna Miles zaczyna powoli się wybudzać. Tylko proszę jej nie męczyć, gdyż jej stan uległ zmianę w nocy. Niestety na gorsze. Najlepiej jak do sali wejdą tylko rodzice dziewczyny- oznajmił doktor. Mama i tata Jo od razu rzucili się do drzwi. My powiedzieliśmy reszcie, że idziemy się przejść, jednak tak naprawdę skierowaliśmy się do gabinetu ginekologa. Siedzieliśmy na korytarzu conajmniej pół godziny, okropnie zdenerowani, aż w końcu pani doktor ukazała się w drzwiach.
-Panna Johanson, zapraszam- wstałam z fotela, jednak nogi miałam jak z waty. Gdyby nie Niall, zapewne uciekłabym gdzie pieprz rośnie. Weszliśmy do gabinetu. Pani doktor była niezwykle miła. Najpierw zadała mi kilka pytań, a później kazała iść do oddzielnego pokoju, żebym mogła się rozebrać. Kiedy już wróciłam, wskazała na duży fotel. Ułożyłam się wygodnie, starając jak najbardziej rozluźnić. Badanie się rozpoczęło. Patrzyłam tylko na minę lekarki, która najpierw była nie do opisania, jednak po chwili wkradł się uśmiech.
-Gratuluję panu. Będzie pan ojcem- zwróciła się do Niall'a. On spojrzał na nią zdziwiony.
-Jest pan ojcem tego dziecka tak?- zapytała pani doktor widząc, że nie wie co powiedzieć. Horan pokiwał głową, co miało oznaczać 'tak'.
-Proszę przyjść za trzy miesiące. Wtedy określimy płeć dziecka- nie zważając na jej słowa, ruszyłam, żeby się ubrać. Kiedy wróciłam zabrałam zdjęcia i jakąś karteczkę. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z gabinetu.
-Ojcem- powiedział Niall cicho. Wydaję mi się, że to jeszcze do niego nie dotarło. Ja zalałam sie łzami.
-Niall... ja.. przepraszam..- tylko tyle zdołałam wypowiedzieć. Schowałam twarz w dłoniach, jednak po chwili czułam jego uścisk.
-Patricia za co ty teraz przerpaszasz? Bo nie wiem. Będę ojcem. Słyszysz?! BĘDĘ OJCEM! LUDZIE BĘDĘ MIAŁ DZIECKO!- krzyczał, a każdy kto koło nas przchodził albo się uśmiechał, albo mruczał coś pod nosem dając nam do zrozumienia, że zupełnie go to nie obchodzi. Uśmiechnęłam się i otarłam łzy.
-Wróćmy do reszty- poprosiłam cicho wtulając się w rozpromienionego chłopaka.
-Pati, a czy powiemy im, że zostaniemy rodzicami?
-Jeszcze się zastanowię. Nie wiem czy dam radę- odpowiedziałam. W końcu dotarliśmy do miejsca w którym wszyscy siedzieli. Pociągnęłam Nialler'a za rękę dając mu do zrozumienia, że nie chcę im nic mówić. W ciszy usiedliśmy i czekaliśmy na jakiekolwiek wieści od lekarza.
_________________________________________________
No to mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was ani jego długością, ani wypadkiem Jo i Hazzy, ani tą całą ciążą. Dziękuję za 10 komentarzy pod ostatnim. Jesteście niesamowici  ♥ To do kolejnego

Sunday, August 5, 2012

chapter seventeen

...Udaliśmy się do łazienki, w której zamknięta była nasza przyszłość...

Po wejściu do pomieszczenia ze łzami w oczach i przytulona do Niall'a skierowałam się w stronę wanny, tam gdzie zostawiłam test. Z dużymi oporami wzięłam go do ręki i odczytałam wynik. Wyszedł pozytywnie. Zalałam się łzami.
-Niall, ja przepraszam za to. Wiem, że to zniszczy Ci życie, karierę. Jeśli chcesz mogę usunąć to dziecko- mówiłam głośno łkając.
-Chyba sobie żartujesz. Żadnego usunięcia dziecka. Ono mi nie zniszycz życia, ani kariery. Ono, będzie dopełnieniem naszej miłości oraz dowodem na to, jak bardzo Cię kocham- przytulił mnie mocno do siebie, a po chwili wyszeptał- ale przecież jeszcze nic nie wiadomo. Trzeba iść do lekarza, bo z tego co wiem, test nie raz się już pomylił- nie odpowiedziałam, tylko jeszcze mocniej wtluliłam się w chłopaka. Wróciliśmy do pokoju, przebraliśmy się i postanowiliśmy iść na kolejny spacer po Paryżu. Było ich już dość dużo, jednak ten był jednym z najlepszych. Szliśmy uliczkami miasta, aż w końcu dotarliśym do Disneyland'u. Niall wykupił bilety i poszliśmy się bawić. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci ciesząc się z każdej kolejki, czy każdej wygranej zabawki. Czułam się przy nim naprawdę cudownie. Z pewnością mogę stwierdzić, że mam najwspanialszego chłopaka na świecie. Kiedy znudziły nam się kolejki górskie poszliśmy pograć w gry. Horan wygrał dla mnie wielkiego misia.
-A to kochanie jest dla Ciebie i tego małego dzieciątka, które być może rozwija się już w twoim brzuchu- powiedział to tak strasznie słodko, po czym pocałował czule mój mały brzuszek. Bardzo chciałam zostać mamą, jednak nie myślałam, że nastąpi to tak wcześnie. Przecież mamy dopiero 19 lat, Niall ma zespół, jego kariera nabiera coraz to szybszego tempa. Co będzie jeśli okaże się, że naprawdę jestem w ciąży? Co powiedzą ludzie? Jak zareagują fanki One Direction? Przed oczami miałam najczarniejsze scenariusze: Niall mnie zostawi, po ataku jego fanów, zostanę poniżona i zmieszana z błotem. Na myśl przychodziły mi jeszcze inne okropne wersje wydarzeń. Na szczęście z tych ponurych myśli wyrwał mnie blondyn.
-Patricia masz zamiar powiedzieć o tym mamie? No wiesz. Że prawdopodobnie jesteś w ciąży?- zapytał z troską w głosie.
-Narazie nie. Wszystko musi się potwierdzić, dopiero później mama się dowie. Tak samo jak i reszta. Proszę Cię, niech to narazie pozostanie tajemnicą dobrze?- zapytałam.
-Oczywiście skarbie. Wiesz co. Chodźmy może coś zjeść. Zrobiłem się strasznie głodny, przez te ostatnie wydarzenia- zgodziłam się i po kilku minutach siedzieliśmy w jednej z pobliskich restauracji. Zjedliśmy pyszny obiad, po czym wróciliśmy do hotelu. Niestety tym razem nie czekało nas miłe i ciche powitanie przez personel hotelu, lecz krzyczące fanki. Nie mieliśmy pojęcia skąd one wiedzą, że tu jesteśmy. Niall postanowił, że rozda kilka autografów i porobi kilka fotek, a potem przyjdzie do pokoju. Ja w tym czasie miałam udać się do apteki i na wszelki wypadek wykupić jeszcze jeden test. Chcieliśmy mieć trochę większą pewność. Po przyjściu ze sklepu od razu udałam się do pokoju i zrobiłam to co należy. Kolejny wyszedł pozywtywnie. Teraz byłam już prawie pewna, że naprawdę jestem w ciąży. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam cicho łkać siedząc pod ścianą w łazience. Po 30 minutach wrócił zmęczony Nialler.
-Patricia? Boże kochanie co się stało?- zapytał zdezoriętowany.
-Kolejny test wyszedł pozytywnie rozumiesz? Niall czy ty wiesz co to oznacza? Jest 80% szans, że jestem w ciąży. Ja wcale tego nie chcę. Nie chcę, żeby zespół rozleciał się przeze mnie, nie chcę, żeby twoje fanki mnie znienawidziły... nie chcę, żebyś mnie zostawił- ostatnie słowa wypowiedziałam cicho po czym rozpłakałam się na dobre. Niall nie odezwał się, tylko naprawdę mocno mnie przytulił.
-Pat, to co mówisz to same bzdury. Zespół się nie rozleci, a prawdziwi fani Cię nie znienawidzą. Skoro uważają się za True Directioners powinny cieszyć się z mojego szczęścia i akceptować oraz szanować Ciebie, oraz nasze dziecko. A te, które będą Ci w jakikolwiek sposób sprawiały przykrość nie są fankami. Są kimś, kto powinien się leczyć. I oczywiście, że Cię nie zostawię. Coś ty sobie teraz ubzdurała? Jak mógłbym zostawić kogoś, kto wniósł do mojego życia tyle szczęścia i radości?- nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. To co powiedział Niall było naprawdę piękne. Pewnie się powtórzę, ale w tej chwili jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. Siedzieliśmy w ciszy 15 minut, ale w końcu postanowiłam ją zakończyć.
-Kiedy mam iść do lekarza? Teraz, kiedy jesteśmy we Francji, czy lepiej później, jak będziemy już w domu?- zapytałam zamyślonego chłopaka.
-Mi się wydaję, że lepiej jak pójdziesz w Mullingar. Jeżeli okaże się, że naprawdę nosić pod sercem dzieciątko lepiej będzie jak zostanie pod opieką tego samego lekarza.
-A pójdziesz tam ze mną? Błagam Cię. Nie chcę zostać sama, a mamie narazie nic nie powiem- poprosiłam chłopaka, gdyż tak jak powiedziałam sama się boję, a po drugie wolę nie denerwować zbytnio mamy.
-Jeżeli tego chcesz- odpowiedział, po czym kolejny raz się zamyślił. Tym razem na krótko- Pat, a co powiesz na to, żebyśmy jutro polecieli jeszcze do Włoch, a dokładniej do Wenecji? Tak dla oderwania się od tego wszystkiego?
-Czy ty kochanie czytasz w moich myślach? Dokładnie o tym samych właśnie myślałam. Nie koniecznie Wenecja, ale inny kraj. Tu za dużo się zdarzyło, choć i tak na zawsze zapamiętam to miejsce jako cudowne miasto miłości- byłam już nieco bardziej ożywiona i zadowolona. Od razu ruszyłam w stronę szafy z ciuchami. Spakowałam wszystko do torby i byłam gotowa do drogi.
-Skarbie, ja już jestem spakowana. Możemy wyjeżdżać- powiedziałam zalotnie się uśmiechając.
-Ale dzisiaj? Myślałem, że polecimy jutro. No, ale skoro chcesz dziś to dobrze. Tylko nie wiem czy uda nam się złapać jakiś samolot- mówił Niall chodząc po pokoju to w jedną, to w drugą stronę trochę zakłopotany.
-Przecież ja żartowałam, dobrze wiem, że dzisiaj nam się to nie uda. A teraz mamy jeszcze trochę czasu do wieczora, więc co robimy?
-No nie wiem. A co proponujesz?
-Hmm.. a może tak znów wybierzemy się na wierzę Eiflla, ale tym razem na sam szczyt i pooglądamy gwiazdy?- Horan się zgodził, a po chwili siedzieliśmy już w taksówce, która zawiozła nas prosto pod wyglądany obiekt. Windom dojechaliśmy na sam szczyt. Tam nie było nikogo. Nagle Nialler pociągnął mnie za rękę, stanął przy barierce i zaczął krzyczeć: "KOCHAM PATRICIE JOHANSON! SŁYSZYCIE LUDZIE?! ONA JEST TYLKO MOJA I TYLKO JA MAM PRAWO ROBIĆ Z NIĄ CO CHCĘ!" Po całym przedstawieniu przytulił mnie mocno do siebie.
-No co? Ludzie muszą wiedzieć, że już masz swojego księcia, bo nie ciężko zakochać się w tak wspaniałej dziewczynie- powiedział widząc zdziwienia wymalowane na mojej twarzy. Postanowiłam, że zrobię to samo co i już po chwili stałam patrząc na Francje i krzyczałam: "KOCHAM NIALL'A HORAN'A! SZŁYSZYCIE MNIE!? KOCHAM GO I NIKOMU, NIGDY NIE ODDAM", chyba, że sam będzie chciał odejść- to wypowiedziałam po cichu, jednak blondyn usłyszał.
-Nigdy nie będę chciał odejść. Kocham Cię Pat- po czym mocno objął mnie ramieniem. Zeszliśmy kilka pięter niżej, gdzie mieściła się wspaniała restauracja. Po zjedzeniu romantycznej kolacji ruszyliśmy z powrotem do hotelu. Od razu udałam się do łazienki, wzięłam szybki przysznic, a kiedy wyszłam Nialler stał przy oknie.
-Kochanie, a ty nie idziesz się wykąpać?- zapytałam całując go w szyję.
-Co? A tak. To zaraz wracam- wrócił po 15 minutach. Połyżył się na łóżku i pokazał na miejse obok. Ułożyłam się delikatnie, wtulając w najcudowniejszego chłopaka jakiego tylko mogłam znaleźć.
________________________________________________________________________________
Tak wiem. Zawaliłam po całości. Dość, że rozdział miał być po 10 komentarzach, a jest po 15 to jeszcze do tego prawie cały tydzień nie dodawałam. Postanowiłam, że teraz nie będę narzucać ilości komentarzy. Po prostu będę dodawać rozdziały kiedy tylko napiszę. Mam nadzieję, ze wybaczycie wszystkie opóźnienia, ale chyba rozumiecie. Są wakacje, a chcę z nich skorzystać zwłaszcza po 3 miesiącach siedzenia w domu. No to chyba na tyle. Miłego czytania. CZYTASZ+KOMENTUJESZ=SPRAWIASZ, ŻE JESTEM SZCZĘŚLIWA I CHCĘ PISAĆ DALEJ  ♥

Tuesday, July 31, 2012

chapter sixteen

Rano obududziłam się wtulona w nagi tors chłopaka. Sama również byłam pozbawiona garderoby. Delikatnie wysunęłam się z uścisku Niall'a i udałam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Z uśmiechem na twarzy i oczami pełnymi błogiego nastroju śmiało mogłam stwierdzić, że po wczrajszej nocy jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Stojąc przed lustrem przylądałam się delikatnym rysom mojej twarzy, małemu zgrabnemu noskowi, wydatnym ustom i rudym włosom. Kto by pomyślał, że taka marna osóbka jak ja odnajdzie miłość swojego życia po tak długim czasie. To co czułam jest nie do opisania. Powoli odeszłam od lustra starając się kroczyć jak naJcieszej, żeby nie obudzić Nialler'a. Wróciłam do pokoju, w którym znajdowała sie moja jeszcze nie rozpakowana walizka z ciuchami i wyszukałam krótkie szorty, białą bluzkę i koszulę w kratę. Ubrałam rzeczy i pozAbierałam z podłogi wczorajsze pozostałości. Skierowałam się do kuchni, aby zaparzyć kawę, a kiedy wróciłam blondynrzy oknie i podziwiał Paryż. Po przekroczeniu progu pokoju podeszłam do niego i delikatnie objęłam.
-Niall jesteś wspaniały. Dziękuję za wczorajszą noc- powiedziałam zaciągając się zapachem jego perfum.
-To ja dziekuję. Jestem teraz najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi, a może nawet i w kosmosie- pocałował mnie czule, a potem zostawił samą w pokoju. Usiadłam do niewielkiego stołu i rozkoszowałam się zapachem i smakiem świeżej kawy. Horan wrócił po 15 minutach z wielkim bukietem róż  w ręce.
-Niall co to jest?- zapytałam ledwo słyszalnie. Chłopak nie odezwał się tylko uklęknął przede mną.
-Patricia jesteś najwspanialszą dziewczyną na świecie. Chcę być z Tobą już na zawsze. Wyjdziesz.. ze mną coś zjeść?- zapytał poważnie, na co ja wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-I po to to wszystko? Żebym poszła z Tobą coś zjeść?- zapytałam nadal się śmiejąc- bo jeżeli tak, to oczywiście- rzuciłam mu się na szyję i delikatnie pocałowałam. Włożyłam róże do wazonu i zeszliśmy na dół. Horan oddał klucze do recepcji, bo jak powiedział woli nie zgubić. Wyszliśmy z hotelu i powolnym krokiem kierowaliśmy się ku wierzy Eiflla. Kiedy dotarliśmy do małej restauracji u jej stóp poszliśmy zamówić jedzenie. Niall oczywiście zamówił bardzo dużo. Zastanawiałam się gdzie on to wszystko mieści. Po zjedzonym posiłku poszliśmy na kolejny spacer po Paryżu. Tym razem przechadzaliśmy się mniej znanymi częściami miasta. W pewnym momencie spostrzegłam, że kręcimy się w kółko.
-Niall, my się chyba zgubiliśmy- powiedziałam cicho.
-Jak to zgubiliśmy? Czemu tak sądzisz?
-Kręcimy się w kółko. Byliśmy tu już jakieś trzy razy.
-Naprawdę? To chyba serio się zgubiliśmy. Ale nie martw się. Zaraz znajdę drogę- powiedział i poszliśmy dalej. W koncu wyszliśmy na bardziej ruchliwą stronę miasta, która okazała się leżeć zupełnie po drugiej stronie Paryża.
-I jak my teraz wrócimy?- zapytałam lekko zdenerwowana.
-Zamówię taksówkę. Nie martw się- powiedział chłopak, po czym wyciągnął telefon z kieszeni. Zadzwonił, a samochód zajwił się po 5 minutach. Podalismy kierowcy adres hotelu i ryszliśmy. Jak się okazało wcale nie bylismy daleko. W hotelu byliśmy po 10 minutach. Podziekowaliśmy i zapłaciliśmy taksówkarzowi po czym wróciliśmy do wynajętego pokoju. Nialler od razu skierował się do hotelowego baru, bo jak twierdził, był głodny. Ja wykorzystałam okzje i zadzwoniłam do Julie.
-Hej skarbie. I jak tam Londyn?
-Cudnownie. Jest bosko. Louis zabrał mnie na spacer, który trwał prawie, że cały dzień, a potem niósł mnie na rękach do domu, bo nie miałam na nic siły. A potem...- urwała w połowie zdania.
-Co potem?- zapytałam zdziwiona.
-Nie ważne.
-Juli! Myślałam, że mówimy sobie wszystko!- krzyknęłam na nią zdenerwowana.
-No, a potem wylądowaliśmy w łóżku- powiedziała po cichu brunetka bojąc się, że ktoś ją usłyszy.
-No to świetnie nie? I co? Jak było?- zapytałam szbyko.
-Było cudownie. On jest najlepszym chłopakiem na świecie- rozmarzyła się dziewczyna, ale po chwili powróciła na Ziemię- a wy z Niall'em co robiliście?- uznałam, że mogę jej już wyjawić prawdę.
-No my jesteśmy teraz w Paryżu i ten.. Niall właśnie poszedł coś zjeść.
-W Paryżu? Jeny dziewczyno jakie ty masz szczęście. Powiedz lepiej co robliście w nocy, a nie, że Niall poszedł jeść, bo to normalne.
-To samo co wy- zaśmiałam się cicho.
-Naprawdę? I jak było?
-Przecudownie.. Skarbie ja już muszę kończyć. Chciałam jeszcze zadzwonić do Jo. A tak właściwie to ona z Harry'm też jest w Londynie tak?
-Nie. Polecieli do rodziców Harry'ego.
-Aha. Okej. To pa skarbie- brunetka opowiedziała tym samym i rozłączyła się. Wybrałam numer blondynki, jednak po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Próbowałam jeszcze parę razy i za każdym to samo. Trochę się zdenerowałam, nie powiem. Postanowiłam poczekać na Niall'a i poprosić o numer Harry'ego. Horan wrócił po 5 minutach w dwiema kanapkami w ręku.
-Chcesz jedną?- zapytał z pełnymi ustami.
-Nie, dziekuje.. Emm.. Niall.. dasz mi numer Harry'ego?- zapytała wbijając wzrok w ziemie. Niby to nic wielkiego prosić o numer przyjaciela, jednak ja byłam skrępowana.
-Jasne, że dam. Znajdź sobie- podał mi komórkę, a ja zjechałam do literki H. Kiedy już znalazłam upragnioną nawzę szybko przepisałam do swojego telefonu- a tam właściwie po Ci numer Hazzy?
-Bo nie mogę dodzwonić się do Jo, a martwię się o nią. Pomyślałam, że skoro jest z Harry'm to jak do niego zadzwnię on da mi ją do telefonu- odpowiedziałam, po czym wybrałam numer. Ta sama sytuacja. Parę sygnałów i poczta głosowa. Jednak Harry miał nagraną wiadomość: " Tu Harry. Jeśli nie odbieram to albo nie zdążyłem, albo zajmuję się moją dziewczyną. Oddzwonię później".
-Cholera jasna- powiedziałam bardziej do siebie niż do Horana.
-Co się stało kotku?
-Ani Jo nie obierają, ani Harry. A jak coś im się stało?- zapytałam Nialler'a, po czym mocno go przytuliłam.
-Napewno nic im się nie stało. A po drugie Harry chyba miał nagraną wiadmość no nie ? Jak brzmiała?- powtórzyłam to co usłyszałam w słuchawce telefonu, a Niall powiedział, że tym bardziej nie ma się o co martwić. Posłuchałam go i poszłam do łazienki. Stojąc przed lustrem i czesząc moje niesforne włosy poczułam ucisk w brzuchu i zebrało mi się na wymioty. Skierowałam się w stronę toalety, żeby po chwili zwrócić moje małe śniadanie. Wystraszyłam się strasznie. Wróciłam do Nialler'a, który odpisywał właśnie fanom na titter'ze.
-Niall, czy ty.. zabezpieczyłeś się?- zapytałam zażenowana.
-Nie pamiętam już, ale chyba nie... O cholera. Patricia czy ty jesteś.. no wiesz.. czy ty jesteś w ciąży?- zapytał wystraszony.
-Nie wiem. Mam mdłości, brzuch mnie boli i wymituję. Nie wiem czy to są oznaki ciąży. Ale jeśli tak to co zrobimy?- zapytałam, a łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Horan delikatnie mnie objął i powiedział cicho.
-Jeśi tak to wychowamy to dziecko razem. Stworzymy rodzinę. Zawsze chciałem ją stworzyć. Nie myślałem, że to nastąpi tak szybko, ale trudno. Życie kładzie przed nami różne przeszkody. Razem je pokonamy. Ale póki co jeszcze nic nie wiadomo. Najpierw musimy zrobić test, a potem udać się do lekarza- wstał i pociągnął w stronę drzwi. Po chwili znajdowaliśmy się już w najbliższej aptece. Po cicho poprosiłam test ciążowy. Niall zapłacił i wróciliśmy z powrotem do hotelu. Zamknęłam się w łazience i zrobiłam wszystko co pisało w ulotce. Pozostało mi tylko czekać. Wróciłam do chłopaka, który zdenerowany chodził po pokoju. Usiadłam na łóżko, a on dosiadł się do mnie.
-Tak jak mówiłem, jeśli to będzie dziewczynka nazwiemy ją Julia, a jeśli chłopiec Niall Junior- uśmiechnął się próbując mnie pocieszyć. Chciałam odwzajemnić uśmiech, jednak zamiast tego na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Niall cicho się zaśmiał.
-No to choćmy sprawdzić co wyszło- udaliśmy się do łazienki, w której zamknięta była nasza przyszłość...
___________________________________________________________________________
No i mamy 16 rozdział. Mam nadzieję, że Was nim nie zawiodłam. To na tyle. Kolejny znów po 10 < 3